poniedziałek, 30 czerwca 2014

Pomysł na album

Po narodzinach mojego synka, wiedziałam, że będę chciała zrobić dla niego album w technice scrapookingu upamiętniający szczęśliwe chwile. Z pomocą przyszły mi materiały od Megliken, które wygrałam w zabawie Podaj Dalej. Bardzo też spodobały mi się papiery z serii Deszczowa Piosenka :-)

Dlatego postanowiłam: robię Piotrusiowi album na pierwsze urodzinki :-) Album będzie składał się z 15-stu obustronnych kart. Każda karta poświęcona będzie poszczególnym miesiącom, plus dodatkowo 3 karty z okresu przed ciążą, w trakcie ciąży oraz z okresu narodzin. Do każdej karty zostaną przyklejone dwa scrapy w formie kwadratu 20,5x20,5 cm. Całość zostanie zbindowana i pojawi się okładka.

A oto dwa scrapy z trzeciego miesiąca syneczka:






A to drugi po tytułem: "Chwytam już zabawki" ;-)





Mam nadzieję, że wyrobię się z albumem na 10-go lutego, jak myślicie? ;-)

sobota, 28 czerwca 2014

Tak sobie poznaję, czyli NUDO PRECZ!

W miesiącu czerwcu wzięliśmy z Piotrusiem udział we wspaniałej zabawie "Tak sobie poznaję". Hasłem i tematem tego miesiąca jest NUDO, PRECZ! :-) Zabawa została zorganizowana przez Misja Macierzyństwo, więcej informacji o zabawie można znaleźć tutaj i tutaj :-)

A oto nasza relacja!

Nasz Piotruś nie znosi nudy, lubi gdy ciągle coś się dzieje, dlatego temat jak przegonić nudę pojawia się u nas każdego dnia. Ja również nie lubię bawić się z synkiem ciągle w jedną i tą samą zabawę, dlatego starałam się urozmaicać nasz czas :-) Uwielbiam obserwować reakcje synka na nowe bodźce.

Naszą walkę z nudą zaczęłam od wymiany zabawek wiszących na pałąkach maty edukacyjnej, ponieważ zauważyłam, że Piotruś mało interesuje się w ostatnim czasie matą:


Przyznam jednak, że ten zabieg nie przyniósł pożądanego efektu. Piotruś tylko przez chwilę był zainteresowany zmianą zabawek ;-) Drugą zmianą był motylek, który z maty edukacyjnej przyfrunął do Piotrusia i od razu został wpakowany do buzi, motylek towarzyszył też maluszkowi w podróży samochodem do dermatologa i pomagał zabijać nudę w aucie.


Podczas zabawy z tatą, pod nadzorem Piotruś próbował zdjąć tacie okulary:


Gdy synek leży na plecach, bawimy się w chwytanie zabawek: pokazuję Piotrusiowi grzechotkę a on wyciąga obie rączki, chwyta ją i próbuje schować do buzi ;-) Oglądamy też i czytamy książeczki - synek najbardziej lubi oglądać obrazki, przenosi wzrok z jednej strony na drugą i próbuje złapać oraz przewrócić kartkę na drugą stronę.


Jedną z najskuteczniejszych sposobów walki z nudą jest zmiana pozycji! Dlatego leżymy na brzuszku na kocu w domu i na trawie koło domu, a także na gumowej piłce.




Piotruś uwielbia też lot samolotem i oglądanie otoczenia, na poniższym zdjęciu poznajemy przyrodę :-)


Synek nie lubi spacerów w gondoli, dlatego nosimy Piotrusia na rękach i oprowadzamy po podwórku i ogródku. Synek poznaje wtedy otaczający go świat z wysokości naszych rąk: ogląda kotki, psy, kury, a także rośliny, kwiaty i rosnące w ogrodzie owoce: maliny, porzeczki i agrest. Ostatnio maluszek dotknął liście, rosnące na krzaczku :-)

Gdy dzidziuś zaczyna marudzić, zaczynam mu śpiewać piosenki: "Była sobie żabka mała" i kołysankę "Ta Dorotka ta malusia". O dziwo Piotruś uspokaja się i wpatruje we mnie z zaciekawieniem. Ta metoda sprawdza się świetnie podczas jazdy samochodem.

W Święto Zesłania Ducha Świętego, w naszej parafii miał miejsce odpust, z którego mąż przywiózł synkowi balon, a babcia wiatraczek. Balon został też przywiązany do przewijaka i wywoływał u przewijanego zainteresowanie :-)



Jak jeszcze zabijamy nudę? Recytujemy zapamiętane z książek rymowanki i wierszyki, rozśmieszamy synka w trakcie łaskotek, bawimy się w rowerek, a świetnym sposobem na nudę są też wycieczki. O naszej pierwszej wycieczce pisałam tutaj, w czasie jej trwania Piotruś miał okazję doświadczyć wielu nowych rzeczy, jedną z nich było bujanie się z tatą na huśtawce:


W ostatnim czasie, maluszek zainteresował się dźwiękami, w prezencie od babci dostał grające autko, które pod wpływem uderzenia wydaje różne dźwięki. Piotruś bardzo lubi tą zabawkę, dotyka ją i uderza w różnych miejscach:



A jak Wy walczycie z nudą każdego dnia?

piątek, 27 czerwca 2014

Pierwsze wakacje z Piotrusiem w Buczynowej Dolinie

W weekend czerwcowy wybraliśmy się z naszym synkiem na pierwszą kilkudniową wycieczkę w góry. Razem z mężem uwielbiamy podróże, a w sierpniu planujemy lot do Anglii w odwiedziny do moich rodziców. Dlatego chcieliśmy wybrać się z Piotrusiem na wycieczkę, aby zobaczyć jak on zniesie dłuższą podróż autem oraz pobyt w nowym miejscu. Oczywiście bardzo chcieliśmy też odpocząć od zmywania, gotowania i pobyć w innym otoczeniu, nacieszyć się po prostu sobą :-)

Postanowiliśmy wybrać się w Beskid Niski. Mąż szukał ośrodka przyjaznego dla rodzin z dziećmi i na stronie dzieciochatki, znalazł atrakcyjny ośrodek Buczynowa Dolina w miejscowości Wapienne w otulinie Magurskiego Parku Narodowego.

Pakowanie.
Już miesiąc przed wyjazdem spisywałam co trzeba zabrać dla Piotrusia i dla nas i okazało się, że dla synka lista zrobiła się dużo dłuższa ;-) Oprócz różnego rodzaju ubrań (bo nie wiadomo jaka pogoda) trzeba było zabrać apteczkę, zabawki, matę edukacyjną, wózek, chustę oraz wszystkie smarowidła i środki pielęgnacyjne. Na szczęście wanienka była dostępna w ośrodku :-) Pakowaliśmy się po południu przed wyjazdem, a resztę trzeba było dopakować następnego dnia rano. Oj było tego bagażu przerażająco dużo. Gdy Marcin wpakował wszystko do auta, okazało się, że ledwo się zmieściliśmy, a oprócz naszej trójki już nikt w środku nie zmieściłby się (auto teoretycznie 5-osobowe). Dlatego pierwsza nasza myśl w dniu wyjazdu - trzeba pomyśleć poważnie o większym aucie.

Podróż.
Zaplanowaliśmy wyjazd w piątek po Bożym Ciele, w trakcie drugiej drzemki syna. Oczywiście akurat w ten dzień Piotruś spał dłużej niż zwykle, więc później wstaliśmy. Zanim mąż zrobił jeszcze potrzebne drobne zakupy i załadował auto, nasz maluszek zdążył się przespać już 30 minut i potem nie chciał nam w aucie usnąć. Dodam jeszcze, że gdy wyjechaliśmy z domu, okazało się, że zapomniałam zabrać kanapek dla Marcina z lodówki, szybko więc zawróciliśmy do domu ;-) Wybieraliśmy się jak przysłowiowe sójki za morze ;-D
W końcu po godzinie 11.00 wyjechaliśmy na dobre, niestety Piotruś nie usnął w aucie i dosyć mocno marudził mimo moich nieustannych prób zabawiania go. W końcu tak się zanosił płaczem, że w okolicach Balic po 40 minutach jazdy zrobiliśmy przerwę na karmienie. Ruszyliśmy dalej i po pewnym czasie maluszek usnął:


Zjechaliśmy z autostrady A4 w kierunku Nowego Sącza i gdy synek obudził się po 30 minutach drzemki z wielkim płaczem, zmuszeni byliśmy znowu zrobić szybki postój na karmienie, aby dojechać do pobliskiego jeziora (nazwy nie pamiętam) i tam zorganizować już dłuższą prawie godzinną przerwę na rozprostowanie kości, zaczerpnięcie świeżego powietrza, karmienie i czynności  pielęgnacyjne.



A tu smarowanie skóry atopowej - w aucie niewygodnie:


Ruszyliśmy dalej i synek spał już godzinę aż do Buczynowej Doliny, uff ledwo zdążyliśmy na obiadokolację, którą podano o 17.00 :-o

Pobyt.
Buczynową Doliną jesteśmy zachwyceni! 


W Buczynowej znajduje się piękny dom z tarasem na samym końcu asfaltowej drogi. Na zewnątrz raj dla dzieci i nie tylko ;-) trampolina, piaskownica, plac zabaw, basen, rowerki, dziecięce quady, zabawki, koparki, betoniary itd.itp. sauna, beczki z gorącą wodą - tzw. ruska bania i japońska beczka, wiata z huśtawkami i hamakami, a także miejsce na grill, trawa, polana, leżaki. Rowery zwykłe i elektryczne do wypożyczenia nawet z przyczepką lub krzesełkiem dla dziecka.


A wewnątrz? W środku zachwycił mnie ogromny salon z wielką, wygodną kanapą, kominkiem, półką z książkami do poczytania, kącikiem zabaw dla dzieci, tak domowo, tak rodzinnie :-)


Niestety drugie zdjęcie z widokiem na kominek nie wyszło mi :-/ a kuchnia....mmmmmmm pyszota :-D same domowe jedzenie: kompoty, kisiel, pieczona jabłuszko, domowe wędliny, pyszne pasztety i tak mogłabym wymieniać długo. Dodam, że ze względu na moją dietę gotowano mi osobno za dodatkową opłatą, ale jedzenie było wyborne :-) Już tęsknię za pysznym sorbetem malinowym, rosołem z kaczki, sosem pieczarkowym, itd. itp. ;-)
Bardzo podobało mi się, że w trakcie pobytu ludzie z dziećmi spotykali się na dole w salonie lub jadalni, można było zamienić kilka słów, pogadać. Gospodarze tego miejsca to bardzo dobrzy i sympatyczni ludzie, z którymi również można było w wolnej chwili porozmawiać.

A jak spędzaliśmy czas i co na to wszystko Piotruś?
Nasz synek zaaklimatyzował się od razu, nic nie marudził i cieszył się naszym towarzystwem. Jedynie noce były bardzo niespokojne, budził się często z płaczem, ale było to spowodowane swędzącą, atopową skórą.
Oprowadzaliśmy synka po domu, bardzo spodobały  mu się dmuchawce:


Spędzaliśmy czas na tarasie, bawiąc się i karmiąc:



Piotruś bardzo polubił bujanie na huśtawce:


Codziennie wiązaliśmy też maluszka w chustę i wędrowaliśmy około 2 godzinki po górach i okolicach:



Zdarzyło nam się nawet przewijać Piotrka w terenie - nie było łatwo, ale udało się.


Jednego dnia pojechaliśmy też nad Jezioro Klimkówka, choć nie był to zbyt udany wypad ponieważ nasz synek niezbyt dobrze znosi podróż autem, nie było też tam za bardzo możliwości pospacerowania no i wózek jest też "be", więc trochę się umęczyliśmy z Piotrusiem włącznie. Podeszliśmy nad tamę, widok przepiękny, niestety tama nie była do zwiedzania:



A tutaj udało mi się rozweselić malucha w aucie ;-)


Wieczorami i rankiem obowiązkowe harce w łóżku:



Podsumowując, urlop udał nam się wspaniale. Cieszę się, że mimo braku możliwości zwiedzania przy synku udało nam się zachwycić przyrodą, świeżym powietrzem, pyszną kuchnią, spędzić ze sobą w trójkę radosne chwile i w konsekwencji naładować akumulatory :-) Z żalem, lecz pozytywną energią wróciliśmy do domu, tym razem udało nam się dojechać tylko z jednym postojem ;-)

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Wracam!

Wracam do Was z urodzinowymi kopertówkami :-)
Już przed porodem "chodziły" mi po głowie, ale w końcu zajęłam się wtedy szyciem patchworkowych poduch, które nawiasem mówiąc świetnie sprawdzają się w trakcie karmienia synka. Tak więc dwa popołudnia, dwa wieczory i kwieciste kopertówki gotowe. Przy maluszku wszystko robi się na raty :-)




Wykorzystałam kwieciste papiery z Galerii Papieru - Usłane Różami, gdy je zobaczyłam, to od razu wiedziałam, że będą z nich kopertówki ;-) Powstały trzy wersje kolorystyczne z motylkami, żółtymi ćwiekami oraz pięknymi kwiatuszkami. Nie zabrakło również maszynowych przeszyć oraz dekoracyjnej taśmy. Do tego białe, eleganckie wstążki i napisy z życzeniami od Jolagg.
Jak Wam się podobają?
 















Pozdrawiam serdecznie!

sobota, 14 czerwca 2014

Z Piotrusiowego słownika: "leee"

Dzisiaj będzie o najważniejszej potrzebie naszego smyka, czyli o "leee".

Co to znaczy?
"Leee" oznacza: "jestem głodny, chcę mleczka", "jestem śpiący, chcę cycusia". Gdy Piotruś woła "leee" trzeba przystawić go do piersi. I to wcale nie oznacza, że jest po prostu głodny, wystarczy go nakarmić i po sprawie. O nie, ten kto tak myśli, grubo się myli. Gdy maluszek jest zmęczony lub śpiący, to woła "leee" ponieważ głównie ssąc maminą pierś potrafi zasnąć, a gdy się przebudzi niekoniecznie z powodu głodu, to znowu woła "leee", aby poczuć się bezpiecznie. I żadne smoczki nie wchodzą w grę ;-) Czasem jest tak, że moja pierś to jest smoczek: gdy widzę, że synek usnął, próbuję go odłączyć i nie raz się zdarzyło, że Piotruś się wybudził, więc musiałam z nim leżeć 30 minut i pozwolić mu ssać. 

Kolejna sprawa to spacery w wózku. Oczywiście, wybieram się z synkiem na spacer tuż po karmieniu, zmianie pieluszki i gdy zauważę oznaki senności lub znużenia. Wkładam malucha do gondolki i w najlepszym wypadku przez około 20-30 minut Piotruś wierzga nóżkami i jest pełen energii, po czym następuje zmęczenie (nawiasem mówiąc, gdybym ja tak kopała, to zmęczyłabym się już po 5 minutach) i słyszę "leee". Co oczywiście oznacza "jestem zmęczony, chcę cycusia, a już na pewno chcę na rączki. Czasem Piotruś w końcu zaśnie na maks 30 minut, a czasem trzeba z żalem ewakuować się do domu. 

I na koniec "leee" to po prostu wołanie o świeże, ciepło mleko prosto z piersi i żadne tam picie tego mleka z butelki. Nasz synek wie co to najwyższa jakość ;-)

Jak wiecie nasz synek choruje na AZS, w związku z czym spotkałam się z radami czy też sugestiami (na szczęście nie od lekarzy) by może spróbować odstawić go od piersi i podawać antyalergiczne mleko modyfikowane np. Nutramigen. Abstrahując od leczniczych właściwości karmienia piersią, powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie tego! Bo karmienie piersią to nie tylko karmienie, ale też zaspokojenie potrzeby bliskości i poczucia bezpieczeństwa. Gdybym faktycznie musiała malucha odstawić, to byłby to ogromny szok dla niego i już widzę ten płacz, przerażenie w oczach i usypianie dziecka przez 3 godziny, aż padnie zmęczony ciągłem płaczem.

Dlatego jeśli jest to możliwe, to zostajemy przy "leee" ;-D

wtorek, 10 czerwca 2014

Nasz synek kończy 4 miesiąc!

Jak ten czas leci!
Piotruś skończył dzisiaj czwarty miesiąc. To już inny chłopczyk - bardzo ciekawy świata, gdy spacerujemy po mieszkaniu lub na spacerze, to głowa kręci mu się do góry, w lewo i prawo, a oczy są szerokie ze zdumienia ;-)
 Nasz maluch stał się bardzo ruchliwy, odkrył już, że ma rączki i nóżki. Kopie jak szalony gdy jest w dobrym humorze i kopie gdy rodzice go denerwują (np. zbyt długo kremują) lub gdy nie umie zasnąć. Podczas spacerów w wózku lub po kąpieli wywija nóżkami tak, jakby ktoś mu motorek do pupci przyczepił ;-D a jego radość jest dla nas po prostu bezcenna! Piotruś co najważniejsze odkrył też posiadanie rączek i ciągle majstruje w buzi - bada język, dziąsła a także to, jak głęboko może włożyć rączki do buzi, by nie zacząć się krztusić ;-) Chwyta podane mu grzechotki i oczywiście pcha do ust, także cokolwiek uda się synkowi chwycić, ląduje w buzi, czy to zabawka, pieluszka, czy też palec mamy.


Maluszek lubi też ściągać tacie okulary ;-)


Piotrek bardzo lubi leżeć na brzuszku, trzyma główkę już naprawdę wysoko i wytrzymuje coraz dłużej. Ogląda otaczające go przedmioty i odnoszę wrażenie jakby chciał ruszyć przed siebie - rusza nóżkami i rączkami do przodu, ale denerwuje się przy tym bardzo, bo jeszcze tego nie potrafi.



 
Codziennie kilka razy odwiedzamy z synkiem jego kolegę wraz z mamusią, nie wiadomo czemu najwięcej śmieje się do jego mamusi :-P


Każdego dnia bawimy się, leżymy na brzuszku, poznajemy nowe dźwięki, oglądamy książeczki. Piotruś najbardziej lubi kiedy bawimy się poprzez ruch, dlatego ćwiczymy też rowerek i obracanie na boki. Pewnego dnia a było to w Dniu Matki synek sam obrócił się na chwilę na bok, był tak wyćwiczony, że wystarczyło odpowiednio złapać jego rączkę a on od razu przewracał się na bok. Jednak po kilku dniach ta umiejętność zanikła. Coraz częściej udają nam się też spacery w wózku po lesie. Piotruś jest bardzo towarzyski i wszystkich czaruje swoim uśmiechem, nawet panią doktor dermatolog podczas wizyty ;-) Zapomniałam jeszcze napisać, że nasz bobas już jest telemaniakiem, gdy zauważy włączony ekran telewizora lub laptopa, nie może oczu oderwać, dlatego musimy być czujni ;-)
Ten miesiąc był dla nas bardzo radosny :-)