piątek, 27 czerwca 2014

Pierwsze wakacje z Piotrusiem w Buczynowej Dolinie

W weekend czerwcowy wybraliśmy się z naszym synkiem na pierwszą kilkudniową wycieczkę w góry. Razem z mężem uwielbiamy podróże, a w sierpniu planujemy lot do Anglii w odwiedziny do moich rodziców. Dlatego chcieliśmy wybrać się z Piotrusiem na wycieczkę, aby zobaczyć jak on zniesie dłuższą podróż autem oraz pobyt w nowym miejscu. Oczywiście bardzo chcieliśmy też odpocząć od zmywania, gotowania i pobyć w innym otoczeniu, nacieszyć się po prostu sobą :-)

Postanowiliśmy wybrać się w Beskid Niski. Mąż szukał ośrodka przyjaznego dla rodzin z dziećmi i na stronie dzieciochatki, znalazł atrakcyjny ośrodek Buczynowa Dolina w miejscowości Wapienne w otulinie Magurskiego Parku Narodowego.

Pakowanie.
Już miesiąc przed wyjazdem spisywałam co trzeba zabrać dla Piotrusia i dla nas i okazało się, że dla synka lista zrobiła się dużo dłuższa ;-) Oprócz różnego rodzaju ubrań (bo nie wiadomo jaka pogoda) trzeba było zabrać apteczkę, zabawki, matę edukacyjną, wózek, chustę oraz wszystkie smarowidła i środki pielęgnacyjne. Na szczęście wanienka była dostępna w ośrodku :-) Pakowaliśmy się po południu przed wyjazdem, a resztę trzeba było dopakować następnego dnia rano. Oj było tego bagażu przerażająco dużo. Gdy Marcin wpakował wszystko do auta, okazało się, że ledwo się zmieściliśmy, a oprócz naszej trójki już nikt w środku nie zmieściłby się (auto teoretycznie 5-osobowe). Dlatego pierwsza nasza myśl w dniu wyjazdu - trzeba pomyśleć poważnie o większym aucie.

Podróż.
Zaplanowaliśmy wyjazd w piątek po Bożym Ciele, w trakcie drugiej drzemki syna. Oczywiście akurat w ten dzień Piotruś spał dłużej niż zwykle, więc później wstaliśmy. Zanim mąż zrobił jeszcze potrzebne drobne zakupy i załadował auto, nasz maluszek zdążył się przespać już 30 minut i potem nie chciał nam w aucie usnąć. Dodam jeszcze, że gdy wyjechaliśmy z domu, okazało się, że zapomniałam zabrać kanapek dla Marcina z lodówki, szybko więc zawróciliśmy do domu ;-) Wybieraliśmy się jak przysłowiowe sójki za morze ;-D
W końcu po godzinie 11.00 wyjechaliśmy na dobre, niestety Piotruś nie usnął w aucie i dosyć mocno marudził mimo moich nieustannych prób zabawiania go. W końcu tak się zanosił płaczem, że w okolicach Balic po 40 minutach jazdy zrobiliśmy przerwę na karmienie. Ruszyliśmy dalej i po pewnym czasie maluszek usnął:


Zjechaliśmy z autostrady A4 w kierunku Nowego Sącza i gdy synek obudził się po 30 minutach drzemki z wielkim płaczem, zmuszeni byliśmy znowu zrobić szybki postój na karmienie, aby dojechać do pobliskiego jeziora (nazwy nie pamiętam) i tam zorganizować już dłuższą prawie godzinną przerwę na rozprostowanie kości, zaczerpnięcie świeżego powietrza, karmienie i czynności  pielęgnacyjne.



A tu smarowanie skóry atopowej - w aucie niewygodnie:


Ruszyliśmy dalej i synek spał już godzinę aż do Buczynowej Doliny, uff ledwo zdążyliśmy na obiadokolację, którą podano o 17.00 :-o

Pobyt.
Buczynową Doliną jesteśmy zachwyceni! 


W Buczynowej znajduje się piękny dom z tarasem na samym końcu asfaltowej drogi. Na zewnątrz raj dla dzieci i nie tylko ;-) trampolina, piaskownica, plac zabaw, basen, rowerki, dziecięce quady, zabawki, koparki, betoniary itd.itp. sauna, beczki z gorącą wodą - tzw. ruska bania i japońska beczka, wiata z huśtawkami i hamakami, a także miejsce na grill, trawa, polana, leżaki. Rowery zwykłe i elektryczne do wypożyczenia nawet z przyczepką lub krzesełkiem dla dziecka.


A wewnątrz? W środku zachwycił mnie ogromny salon z wielką, wygodną kanapą, kominkiem, półką z książkami do poczytania, kącikiem zabaw dla dzieci, tak domowo, tak rodzinnie :-)


Niestety drugie zdjęcie z widokiem na kominek nie wyszło mi :-/ a kuchnia....mmmmmmm pyszota :-D same domowe jedzenie: kompoty, kisiel, pieczona jabłuszko, domowe wędliny, pyszne pasztety i tak mogłabym wymieniać długo. Dodam, że ze względu na moją dietę gotowano mi osobno za dodatkową opłatą, ale jedzenie było wyborne :-) Już tęsknię za pysznym sorbetem malinowym, rosołem z kaczki, sosem pieczarkowym, itd. itp. ;-)
Bardzo podobało mi się, że w trakcie pobytu ludzie z dziećmi spotykali się na dole w salonie lub jadalni, można było zamienić kilka słów, pogadać. Gospodarze tego miejsca to bardzo dobrzy i sympatyczni ludzie, z którymi również można było w wolnej chwili porozmawiać.

A jak spędzaliśmy czas i co na to wszystko Piotruś?
Nasz synek zaaklimatyzował się od razu, nic nie marudził i cieszył się naszym towarzystwem. Jedynie noce były bardzo niespokojne, budził się często z płaczem, ale było to spowodowane swędzącą, atopową skórą.
Oprowadzaliśmy synka po domu, bardzo spodobały  mu się dmuchawce:


Spędzaliśmy czas na tarasie, bawiąc się i karmiąc:



Piotruś bardzo polubił bujanie na huśtawce:


Codziennie wiązaliśmy też maluszka w chustę i wędrowaliśmy około 2 godzinki po górach i okolicach:



Zdarzyło nam się nawet przewijać Piotrka w terenie - nie było łatwo, ale udało się.


Jednego dnia pojechaliśmy też nad Jezioro Klimkówka, choć nie był to zbyt udany wypad ponieważ nasz synek niezbyt dobrze znosi podróż autem, nie było też tam za bardzo możliwości pospacerowania no i wózek jest też "be", więc trochę się umęczyliśmy z Piotrusiem włącznie. Podeszliśmy nad tamę, widok przepiękny, niestety tama nie była do zwiedzania:



A tutaj udało mi się rozweselić malucha w aucie ;-)


Wieczorami i rankiem obowiązkowe harce w łóżku:



Podsumowując, urlop udał nam się wspaniale. Cieszę się, że mimo braku możliwości zwiedzania przy synku udało nam się zachwycić przyrodą, świeżym powietrzem, pyszną kuchnią, spędzić ze sobą w trójkę radosne chwile i w konsekwencji naładować akumulatory :-) Z żalem, lecz pozytywną energią wróciliśmy do domu, tym razem udało nam się dojechać tylko z jednym postojem ;-)

6 komentarzy:

  1. Fantastycznie udał się Wanda urlop!! Nie wiedziałam, że jest taka strona, gdzie można wyszukać miejsca przyjazne dzieciom i rodzinom z dziećmi :) Dobrze wiedzieć!!

    A powiedz - robilas rozeznanie, jak to jest z niemowlakami w samolotach? Kiedyś, dawno temu, czytałam w jakiejś linii, że zabierają dzieci po ukończeniu roku. Nie wiem, jak to jest teraz, bo odlozylismy loty samolotem jednak na przyszły rok, gdy Oskar będzie większy.

    Ps. My właśnie jakiś czas temu kupiliśmy większy samochód, bo do poprzedniego ledwo się pakowalismy .. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strona dzieciochatki.pl jest godna polecenia! :-)
      My co roku latamy w odwiedziny do moich rodziców w zasadzie tylko linią Wizzair i wiem, że można nią przewozić niemowlęta. Mam nadzieję, że Piotruś dobrze zniesie tą podróż.

      Usuń
    2. Już zrobiłam rozeznanie, obiekcje są tylko w przypadku niemowlaków do 3mz - lekarz powinien wyrazić zgodę. :)

      Super, że się wybieracie. Myślę, że Piotruś bez problemu zniesie podróż, choć pewnie przy starcie i lądowaniu może zaplakac, bo dla dorosłego nie są to przyjemne chwile, a co dopiero dla dziecka :) Pediatrzy zalecają wtedy karmienie, najlepiej piersią. Przelykanie odtyka zatkane uszy :)

      Usuń
    3. O karmieniu piersią w czasie startu i lądowania też słyszałam :-) Mam nadzieję, że synek dobrze wszystko zniesie.
      Pozdrawiam ciepło :-)

      Usuń
  2. Widac, ze wakacje byly udane! Zyczymy udanego lotu!

    OdpowiedzUsuń