poniedziałek, 29 września 2014

Tak sobie poznaję, czyli DAWNO, DAWNO TEMU.

W tym miesiącu mieliśmy z Piotrusiem bawić się historycznie. Niestety muszę jednak przyznać, że brakło mi zapału i chęci. Nie wiedziałam lub też nie miałam pomysłu jak wprowadzić takiego malucha w świat historii.
Pierwszy pomysł jaki wpadł mi do głowy to oglądanie z synkiem albumu z naszymi zdjęciami. Chciałam pokazać Piotrusiowi zdjęcia rodziców ze ślubu, wesela i naszych wycieczek. Niestety synek nie był nimi zainteresowany, książeczki z chęcią ogląda a zdjęcia już nie. Myślę, że jest to spowodowane inną kolorystyką, która nie przykuwa jego wzroku.
Wobec powyższej sytuacji za pozwoleniem teściowej, wyszperałam na strychu stare książeczki dla dzieci, które znam jeszcze ze swojego dzieciństwa: "Okulary" Juliana Tuwima z ilustracjami Bohdana Wróblewskiego, wydane w 1976 roku, "Kasia" Wiery Badalskiej i Haliny Gotsche z 1987 roku oraz "Dyrdymałki i inne wiersze" Ireny Suchorzewskiej z 1988 roku. Uwielbiam książki dla dzieci i mam ogromny do nich sentyment a szczególnie do tych, które znam z dzieciństwa - mam tutaj na myśli książki wydane w dawnych czasach i pięknie zilustrowane :-) Bardzo żałuję, że żadne książki z mojego rodzinnego domu już nie ocalały.

Źródło

Źródło

Źródło
Źródło

Źródło
Źródło

Źródło
Piotruś bardzo chętnie oglądał te pięknie zilustrowane książeczki :-)
Pokazywałam też Maluszkowi karty albumu, który dla niego przygotowuję, na ich widok zawsze na twarzy synka pojawiał się uśmiech ;-) Album otrzyma na swoje pierwsze urodziny i mam nadzieję, że będzie dla niego wspaniałą pamiątką, którą "po latach " będzie bardzo cenił. Jedna z kart przedstawia narodziny Piotrusia:


Więcej o projekcie albumu możecie przeczytać tutaj na moim drugim kreatywnym blogu. Serdecznie zapraszam.
W pewnym konkursie charytatywnym mieliśmy okazję wygrać muzyczną zabawkę edukacyjną Arkę Noego.

Źródło
Dzięki tej zabawce synek miał okazję poznać historię Arki za pomocą odgłosów zwierząt, wody oraz zabawnych wierszyków :-)

To tyle jeśli chodzi o nasze tematyczne zabawy w tym miesiącu, mam nadzieję, że następny miesiąc będzie bardziej owocny.

środa, 24 września 2014

Na kartach albumu...

Bardzo dawno mnie tu nie było.
Życie codziennie tak mnie pochłania, że ciężko znaleźć czas na rękodzieło, a co dopiero na sfotografowanie prac i opublikowanie w internecie.
W sierpniu spędziliśmy też 2 tygodnie na urlopie - były to nasze pierwsze wakacje w trójkę, które spędziliśmy w Anglii u naszej rodziny. Pobyt udał nam się znakomicie i mimo, że był zupełnie inny z powodu Malucha - bardziej stacjonarny i jemu podporządkowany, to wypoczęliśmy i naładowaliśmy akumulatory. Wspaniale spędziliśmy razem czas, Piotruś też cieszył się, że jest z nami Tata. W międzyczasie nasz synek skończył magiczne pół roku :-)

Przed wakacjami i po powrocie udało mi się stworzyć kilka kart "piotrusiowego" albumu. Niestety z pracami jestem w tyle, ale pomalutku do przodu ;-)

Powstała karta z okazji narodzin Piotrusia - bardzo mi się ona podoba:





Druga karta przedstawia miesięcznego Bobasa, to właśnie wtedy pojawiały się pierwsze cudowne uśmiechy :-)



Powstała też karta Pamiątka Chrztu Świętego:



 

To tyle w kwestii moich albumowych poczynań, reszta zdjęć już czeka w kolejce do "oprawienia" :-)


Pozdrawiam Was serdecznie i dziękuję, że do mnie wciąż zaglądacie.
Zapraszam serdecznie do odwiedzenia mojego drugiego bloga.


czwartek, 18 września 2014

Za co kocham swojego synka?
Za to, że JEST. 
Jak dobrze, że Piotruś jest z nami, w naszej rodzinie. Jakie to szczęście, że mogę być Jego Mamą. Każdego dnia daje mi on mnóstwo powodów do radości. 
Każdego poranka Piotruś wita dzień z nową energią i uśmiechem na twarzy, pełzając po łóżku. Ja w tym czasie "dochodzę do siebie" po nocy ;-) Widok szczęśliwego dziecka o poranku daje mi porządnego energetycznego kopa. 
W ciągu dnia spędzamy ze sobą mnóstwo czasu:bawimy się razem, rozśmieszamy się, łaskoczemy, czytamy książeczki, spacerujemy, itd. Synek jest bardzo wesołym chłopcem, dużo się śmieje, uśmiecha się do mnie jak tylko słyszy znane i recytowane przeze mnie wierszyki. Uśmiecha się do lustra, do swojego Taty do zdjęć a nawet do świętych obrazów, które wiszą nad naszym łóżkiem. W takiej sytuacji pytam Piotrusia: "A z czego Ty się tak śmiejesz, Matka Boża uśmiecha się do Ciebie? A może Pan Jezus mruga Ci oczkiem?" Wtedy synek śmieje się jeszcze bardziej i nadal wpatruje w obrazy :-)
Czasem są też "zgrzyty", głównie wtedy, gdy mamy różne zdania. Ja chcę obrać warzywa na obiad, a synuś chciałby by go zabawiać. Albo ja chcę by pojeździł w wózku, żeby dać odpocząć plecom, a łobuziak wręcz przeciwnie ;-) W takich sytuacjach musimy zawrzeć konsensus, czyli Mama ustępuje synowi, bo wiadomo, że Maluch na zawieraniu kompromisów jeszcze słabo się zna ;-) Ostatnio w radiu słyszałam mądre zdanie wypowiedziane przez psycholożkę: "Do roku dzieci trzeba rozpieszczać, ponieważ nie da się ich rozpuścić".
Tak więc kocham tego swojego syneczka i nosze i tulę i całuję i rozpieszczam jak tylko się da :-)
Cudowne są chwile, kiedy spłakane dzieciątko (wystraszone, stęsknione) tuli się i uspokaja w moich ramionach, czując się bezpiecznym. Gdy uśmiecha się i cieszy machając rączkami i nóżkami na mój widok.
Mówią, że miłość macierzyńska nie zawsze od razu przychodzi z chwilą narodzenia dziecka. Coś w tym chyba jest, ponieważ ja przez pierwsze miesiące odczuwałam macierzyństwo jako naprawdę duży trud. Czułam się umęczona ciągłym noszeniem i trzymaniem synka na rękach. Teraz czuję mimo zmęczenia i trudu, których nie da się uniknąć, wielką miłość do synka. Pragnę aby Piotruś był szczęśliwym chłopcem, odważnie biorącym z życia to, co najlepsze. Aby ominęły go wszelkie choroby i cierpienia . By czuł się kochany i dzielił się tą miłością z całym światem.

Kiedy słyszę lub czytam o malutkich (a nawet i większych) dzieciach chorych i cierpiących w szpitalach i hospicjach jest mi ich ogromnie żal. Takie historie uczą mnie dystansu do świata i do własnych problemów, które tak naprawdę nie są problemami lecz pewnymi przejściowymi niedogodnościami. I te niedogodności jak np. sytuacje, gdy muszę leżeć przy synku aby on spał, czy nosić go by wyjść z domu choćby po zakupy staram się zamienić w pozytywne. Gdy leżę obok Piotrusia to odpoczywam i czytam książkę. Natomiast spacery w chuście są niesamowitym doświadczeniem bliskości naszego Maluszka, a także pozwalają mu na lepszej obserwacji otaczającego go świata - wiadomo, że z góry widać lepiej i więcej :-)

A na koniec krótka sesja zdjęciowa z placu zabaw:





środa, 10 września 2014

Piotruś skończył 7 miesięcy!

Nasz ukochany Skarb skończył 7 miesięcy :-)

Najlepszą rozrywką dla Piotrusia jest teraz przebywanie na brzuszku i poruszanie się w lewo lub prawo, ale wciąż w trybie kołowym ;-) czasem wyjdzie mu pełznięcie wstecz. Gdy trzymamy go na rączkach, on próbuje się przekręcić na brzuszek, to samo dzieje się na przewijaku: łapie rączkami interesujące go witaminki i buteleczkę z ulubionymi kropelkami.

Wielka też radość, ponieważ synek wreszcie zaczął ciągnąć główkę! A tak się martwiłam - jest nawet lepiej, bo jak tylko chwycimy go za rączki, on podciąga się do siadu. Jeszcze nie siedzi, ale bardzo go śmieszy i raduje ta pozycja, często trzymamy go na kolanach w pozycji siedzącej i Piotruś bardzo lubi w ten sposób oglądać książeczkę lub siedzieć przy stole. A przy stole najlepsza zabawa to chwytanie wszystkiego co się da i rzucanie, dlatego musimy uważać.
Na zdjęciu poniżej włożyliśmy malucha do krzesełka, ale tylko na chwilę ponieważ jego pozycja nie jest jeszcze stabilna.



No i synek zaczął pięknie gaworzyć, co bardzo mnie rozczula. Woła: ba-ba-bla-bla, da-da-ta-ta oraz ma-mma, me-mme oraz nie-nie ;-) Jak zawoła ma-mma to robię dla niego wszystko :-) a woła tak szczególnie, gdy coś  mu się nie podoba, heh.

Piotruś ma już dłuższe  przerwy w jedzeniu bo 1,5 - 2 godzin. Jednak w nocy budzi mnie bardzo często i nie jest to spowodowane głodem - całe szczęście, że śpimy razem. Przez dziąsełka prześwitują ząbki, ale jeszcze żaden się nie wyrzyna.
Nasz Skarb nadal nie lubi spacerów w wózku, po dziesięciu minutach zaczyna się marudzenie przeistaczające się w histerię. W związku z czym wróciliśmy do chustonoszenia - już nie ma upałów, więc można spacerować :-) Poniżej Piotruś w kieszonce, ale nauczyłam się niedawno dużo wygodniejszego podwójnego wiązania "X". Ostatnio udaje nam się wychodzić po męża na dworzec kolejowy, a Piotruś bardzo się cieszy na widok taty, wysiadającego z pociągu :-)


W ostatnich dniach zauważyłam też, że Piotruś przeżywa lęk separacyjny, czyli zrozumiał już że mama i on to nie jest jedność (do 6 miesiąca niemowlęta myślą, że są z mamą nierozłączni). Objawia się to tym, że nie mogę ani na chwilkę oddalić się od niego bo od razu zaczyna płakać, a wcześniej tak nie było. Tata też nie może się oddalić, w ogóle w ostatnich dniach synek nie chce zostać sam ani na chwilę.
A na koniec pozostawiam Was ze zdjęciem śpiącego malucha :-)



wtorek, 9 września 2014

Co robiliśmy podczas pobytu w Anglii?

Oczywiście spędzaliśmy czas na łonie natury ;-) Zwiedzaliśmy, spacerowaliśmy i spędzaliśmy po prostu czas ze sobą :-)
W pierwszy weekend naszego pobytu, razem z rodzicami pojechaliśmy do Nottingham do Zamku Robin Hood'a. Piotruś część wyprawy przespał, a jak się wyspał to zwiedzał z nami mieszczące się w zamku muzeum.


  Poszliśmy też do naszego ulubionego w Derby Parku Markeaton - jest naprawdę wielki a w nim same atrakcje! Park składa się z dwóch części: jedna dla dzieci, a druga dla wszystkich. W części dla dzieci jest pełno atrakcji: jazda na osiołku, brodzik, łódeczki dziecięce na jeziorze, tor samochodów i wiele placów zabaw. Bardzo nam się tam podobało, ale w tym roku Piotruś jeszcze za mały na takie szaleństwa ;-) Pospacerowaliśmy i czas spędziliśmy na kocyku w tej drugiej ogólnodostępnej części, gdzie można też za darmo pograć w tenisa, są pola golfowe i staw z dzikim ptactwem. Przez teren całego parku przejeżdża kolejna atrakcja dla małych i dużych: kolejka parkowa.


Pewnego dnia poszliśmy razem do centrum handlowego przebrać synkowi pieluszkę. Jeeej, jaki tam jest pokój dla matki z dzieckiem! Takiego jeszcze nie widziałam: wygodne przewijaki z kolorowym oświetleniem, telewizor, mikrofalówka oraz podgrzewacz (lub sterylizator lub 2w1) a także automat, z którego można kupić pieluszkę jednorazową :-) A propos przewijaków, niestety w Polsce nikomu nawet nie przyjdzie do głowy by w niektórych miejscach publicznych przymocować deskę do przewijania - przecież to żaden koszt, a bez tego zmuszona byłam przewijać synka na podłodze w toalecie w centrum Agata Meble w Katowicach oraz na stoliku przy autostradzie (gdzie toalety były), wrrr...
Tutaj te piękne przewijaki:




Po raz kolejny zwiedziliśmy też nasze ukochane typowo angielskie miasteczka: Ashbourne oraz Mayfield, które uwielbiam za klimat i piękno. 





Gdy wracaliśmy do domu miejskim autobusem, Piotruś został okrzyknięty przez pasażerów "happy baby" ponieważ do wszystkich się uśmiechał. Humor zepsuł mu się dopiero, gdy przy wysiadaniu na przystanku włożyliśmy go do spacerówki.

Nie mogło zabraknąć też wspólnego zdjęcia z piętrowym autobusem (w Derby nie jeżdżą czerwone jak w Londynie):


  W ostatni weekend pojechaliśmy z rodzicami do Carsington Water nad jezioro, gdzie Piotrusia świeciło mocno słonko w oczy, ale mój tata znalazł na to rozwiązanie - założył mu okulary przeciwsłoneczne i synek mógł już dalej oglądać swoją książeczkę ;-)


A co mi się kojarzy z Anglią? Bezpłatne publiczne toalety w miastach i parkach, tradycja organizowania sobie pikników w parkach (bardzo lubię ten zwyczaj), bardzo zmienna pogoda (słońce, wiatr, za chwilę chmura z ulewnym deszczem i znowu słońce a to wszystko w ciągu 15-stu minut) i dzieci nawet te najmniejsze bez czapek na głowach i z bosymi stópkami oraz "funciaki", czyli sklepy, w których można kupić dosłownie wszystko za funta ;-)