piątek, 27 marca 2015

Strefa prysznica - zasłonka prysznicowa

Przyszła do nas wiosna :-)
Niestety pogoda choć piękna okazała się podstępna, zwłaszcza chłodny wiatr, który wiał przez ostatnie dni. Konsekwencją tego jest ostre zapalenie gardła, którego się nabawiłam. Mam nadzieję jednak, że niedługo powróci mi dobra energia - trzymajcie kciuki!
A tymczasem u mnie wciąż tematy łazienkowe i tym razem będzie o... zasłonce prysznicowej.
Mój mąż uwielbia kąpiele w wannie, ja również, choć bardzo lubię też brać prysznic, szczególnie wtedy gdy jestem zmęczona lub latem dla orzeźwienia :-) Dlatego w naszej małej łazience mamy rozwiązanie 2w1, czyli wannę z zestawem prysznicowym. Zwykle dla ochrony przed wodą przy takim rozwiązaniu stosuje się parawan nawannowy lub zasłonkę prysznicową. 
W naszej łazience jest bardzo mało miejsca i parawan nawannowy przeszkadzałby w korzystaniu z umywalki oraz utrudniałby czyszczenie wanny. Kilka dni temu szukałam ciekawych zasłonek prysznicowych i tu muszę przyznać, że miło się zdziwiłam. Obecnie na rynku znajduje się bardzo wiele ciekawych propozycji. Wydaje mi się, że mało uwagi przykłada się do zasłonek, a przynajmniej ja tak do nich podchodziłam do tej pory. Tymczasem znalazłam naprawdę wiele fajnych inspiracji i jestem pewna, że wybiorę coś ciekawego do naszej łazienki.

Poniżej prezentuję Wam ciekawe zdjęcia, które znalazłam w internecie oraz pintereście:


1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
Jak Wam się podobają? Ja jestem nimi oczarowana, szczególnie tymi w graficzne wzory oraz kolorowymi. Ostatnia pozycja jest naprawdę ciekawa - ożywia wnętrze, nadaje koloru i energii. Myślę, że z powodzeniem sprawdziłaby się w łazience w stylu country :-)
Na podstawie powyższych zdjęć śmiało można stwierdzić, że zasłonka nadaje wnętrzom styl i jest ciekawym akcentem :-)

Pozdrawiam ciepło i słonecznie!

sobota, 21 marca 2015

Cisza

W domu, gdzie mieszkają małe dzieci CISZA jest zjawiskiem budzącym niepokój :-)
Tak też było pewnego popołudnia, kiedy przygotowywałam obiad. Piotruś bawił się w swoim pokoju, który znajduje się przy kuchni -  trakcie gotowania zwykle widzę, co synek robi. Jednak w pewnym momencie stoję nad garami i myślę " od dłuższego czasu jest cisza", Piotrka nie ma w moim polu widzenia. Postanowiłam sprawdzić co mój mały Szkrab porabia. 
Wchodzę do pokoju, a przy przewijaku stoi Piotruś - minę ma poważną. Na podłodze leży słoiczek, w którym stała woda (służąca do przemywania twarzy o poranku), na podłodze kałuża, stopy i spodnie synka mokre, wszędzie leżą pampersy i inne "kosmetyki". A synuś z poważną miną trzyma w ręce chusteczkę nawilżającą i "szoruje" półkę :-D

Oj tak, nasz Piotruś to już zupełnie inne dziecko. Uwielbia "myszkować" po szafkach, stawać przy meblach i chodzić wokoło nich. Potrafi też zrobić kilka kroków trzymany za ręce. Jego pasją jest badanie otoczenia: zamykanie i otwieranie szafki, włączanie radia, otwieranie szuflad itd. 
No i zaczyna się wychowywanie - Maluch doskonale rozumie już słowo "nie".

Pozwalamy Piotrkowi raczkować po całym mieszkaniu, jednak nie pozwalamy mu wchodzić do łazienki (wiadomo z jakiego powodu). I to jest coś, czego z dumą mogę powiedzieć, że nauczyliśmy synka ;-) Bo on faktycznie nawet jak drzwi są otwarte to siedzi przy progu, ale do środka nie wchodzi. Kilka dni temu synuś wyciągnął mi z szuflady wszystkie przyprawy i porozsypywał po podłodze, dlatego mąż stwierdził, że nie powinnam mu na to pozwolić. To też z pewną obawą powiedziałam Piotrusiowi, że nie wolno otwierać tej szuflady. Synek pozłościł się i przestał ją otwierać a ja mam wreszcie porządek w kuchni ;-D Czasami jeszcze w pytającym geście wskazuje palcem na tą szufladę, ale gdy słyszy "nie" rozumie i odchodzi. Pozwoliłam mu za to otwierać szufladę ze ścierkami, jednak to już go nie fascynuje ;-))

A oto nasza Myszka w akcji:


Udanego i radosnego weekendu Wam życzę :-))

Szydełkowa poducha

Dawno mnie tu nie było..szereg spraw nałożyło się na siebie: praca nad aranżacją łazienki (projekt cały czas się robi), kilkudniowy wyjazd na narty i... w sumie sama nie wiem co jeszcze. Czas leci nie wiadomo kiedy.
W każdym bądź razie już JESTEM i dzisiaj chciałabym pokazać Wam obiecaną kiedyś szydełkową poszewkę na poduszkę o wymiarach 50x50 cm. Jest to moja druga taka poszewka. Pierwszą zrobiłam kiedyś na urodziny dla swojej babci i nie zdążyłam sfotografować. Szydełkowanie bardzo mnie wciągnęło, fajna sprawa, choć mocno pracochłonna. Szycie na maszynie jest zdecydowanie szybsze, dlatego szydełko będę trzymać w dłoni od czasu do czasu. 
Przyznam szczerze, że u mnie problemem jest zbyt wiele zainteresowań: uwielbiam szyć, szydełkować, robić kartki i wszelakie własnoręczne DIY, uwielbiam projektować wnętrza, czytać książki, blogi, itd. a wiadomo, że doba ma 24 godziny :-D Wiadomo też, że w domu wypadałoby ugotować obiad no i od czasu do czasu posprzątać. A przede wszystkim muszę pamiętać o tym, że jestem Mamą i Żoną :-) Piotruś tak szybko rośnie, tak szybko zmienia się, rozwija. Chcę mu każdego dnia towarzyszyć w tym rozwoju i uszczęśliwiać jego dzieciństwo :-) Dlatego spośród moich pasji muszę wybierać to, co najważniejsze, tak by zachować równowagę i nie zaniedbywać innych swoich ról. Postanowiłam sobie, że w tygodniu wieczorami będę zajmować się projektowaniem wnętrz, a szycie ( lub szydełkowanie, czy scrapbooking) zostawię sobie na weekend.
Czy Wy też macie czasem takie dylematy? Jak pogodzić ze sobą różne role, które chce się pełnić - być świetną żoną, mamą, pracownikiem, realizować swoje pasje?

Wracając do tematu poduchy, robiłam ją w wolnych chwilach przez dwa miesiące ;-) z babcinych kwadratów:



Natomiast obramówkę - ozdobny brzeg wyszydełkowałam na podstawie wzoru z bardzo fajnej książki, którą otrzymałam w prezencie gwiazdkowym: "Wykończenia brzegów" Edie Eckman. Dla osoby początkującej w szydełkowaniu ta książka jest naprawdę pomocna.






Poszewka jest wiązana u dołu sznurkami, tak by w prosty sposób można było wyjąć i włożyć poduszkę.


Przy szydełkowaniu popełniłam jednak kilka błędów, ale dzięki temu czegoś się nauczyłam. A mianowicie: korzystałam z różnych grubości włóczek, przez co panele tylny i przedni nie do końca do siebie pasują. Nie za bardzo podoba mi się też łączenie kwadratów, które zastosowałam: przy połączeniu dwóch kolorów widać białą włóczkę. Następnym razem muszę wykonać to trochę inaczej.

A jak Wam się podoba?

Tymczasem żegnam się z Wami ciepło i wiosennie :-)













 

sobota, 14 marca 2015

Projekt Tak Sobie Poznaję, czyli ZMYSŁY

Miesiąc luty był miesiącem rozwijania zmysłów u Piotrusia, choć tak naprawdę ten temat przy Maluchu przewija się każdego dnia. W tym miesiącu starałam się w sposób szczególny rozwijać u synka zmysły wzroku, słuchu, dotyku, równowagi, smaku i jedynie z powonieniem miałam problem - nie udało mi się znaleźć pomysłu na zabawę związaną z węchem.

Piotruś chłonie otoczenie całym sobą, wszystko go interesuje ciekawi - bada, eksperymentuje, wręcz domaga się poznania otaczającego go świata. Ze zmysłem wzroku nie miałam najmniejszych problemów. Synuś wyciąga palec wskazujący i mówi: "da" to znaczy "Mamo posadź mnie na parapet", "chodźmy tam", "pokaż mi to", "chcę włączyć (po raz setny) światło".

Jak ćwiczyliśmy zmysł równowagi? Bawiliśmy się w berka, wołam do synka "gonić Piotrusia" i on na raczkach ucieka a ja go gonię - ile śmiechu przy tym ;-) Gdy wołam "a teraz gonić Mamę" to każdy z nas ucieka w innym kierunku ;-) Razem z Marcinem urządziliśmy też zabawę w ciągnięcie synka na kocu i choć bałam się, że się wystraszy, było dużo śmiechu. No a najlepiej ćwiczymy równowagę podczas wstawania, trzymania się mebli i stawiania pierwszych kroczków - Piotruś robi postępy choć momentami jeszcze trzęsie się jak galareta :-)

Aby pobudzić zmysł dotyku urządziłam Maluchowi domową piaskownicę, czyli nasypałam kaszy pęczak do wanienki, włożyłam do środka zabawki i tylko pilnowałam, by Bobi nie brał ziarenek kaszy do ust ;-)




Kolejnym razem dałam synkowi do ręki kredki świecowe i okazało się, że całkiem nieźle wychodzi mu rysowanie i to nie tylko po brystolu. Cały czas pracujemy z mężem nad tym aby nauczyć synka, że rysujemy TYLKO po papierze (a nie po ścianach, podłodze, meblach i drzwiach).

 

Piotrusiowi świetnie też wychodzi rozrywanie papieru na drobne i drobniejsze kawałeczki.
Zmysłu słuchu specjalnie nie rozwijałam - tradycyjnie graliśmy na garnkach, bębenkach albo rękoma na zwykłym pojemniku na zabawki, recytowałam wierszyki i śpiewałam piosenki.

Ze zmysłem smaku również kombinuję każdego dnia, aby Maluch miał urozmaicone posiłki ;-) Od pewnego czasu jada prawie to, co my. Bardzo polubił twarożek, jogurt, ser żółty i pomarańcze.

Pewnego dnia zorganizowałam Piotrkowi jednodniową wycieczkę pociągiem do Katowic. Podróż pociągiem była dla niego czymś zupełnie nowym, mieliśmy okazję poruszać się specjalnymi windami na dworcu kolejowym w Katowicach. Niestety ich odgłos oraz bardzo głośne trąbienie przejeżdżającej lokomotywy bardzo wystraszyły synka. Głównym celem naszej wycieczki była wystawa w Rondzie Sztuki przedstawiająca twórczość wykładowców i profesorów z wrocławskiej ASP. Oglądaliśmy malarstwo, rzeźbę, szkło i biżuterię. Przy okazji wstąpiliśmy do księgarni Zła Buka z fantastycznymi książkami nie tylko dla dzieci, gdzie pozwoliłam synkowi "pobrykać" między regałami z książkami. Ta wycieczka była czymś zupełnie nowym dla synka i myślę, że działała na niego wszystkimi zmysłami :-)


A w marcu temat: "Ziemia" ;-)
Pozdrawiamy!