środa, 16 kwietnia 2014

Trudne początki macierzyństwa

Pierwsze dwa tygodnie w domu były bardzo trudne, całe szczęście mój mąż wziął urlop ojcowski w pracy. Gdyby nie to, prawdopodobnie załamałabym się psychicznie..

Dlaczego? 
Myślę, że nie byłam psychicznie przygotowana na początkowe problemy, nie byłam ich też świadoma a mój obraz macierzyństwa, jaki miałam wtedy w głowie był zbyt wyidealizowany. Do tego szaleństwo hormonów - oj miały one imprezę, miały..Co pamiętam z tego okresu? Nieustanny płacz Piotrusia, przy ubieraniu, przewijaniu i kąpaniu. Biedaczek z pewnością był wystraszony nowym miejscem i odczuwał też nasz stres. Gdy był głodny, wręcz wrzeszczał o jedzenie, rzucał się tak bardzo, że znowu nie umiałam przystawić go do piersi. Pewnego wieczoru pogryzł mnie do krwi przy karmieniu i ze łzami w oczach postanowiłam, że nie dam już rady, będziemy go karmić mlekiem sztucznym :-( W tym trudnym okresie pamiętam też ciągły brak snu, totalne zmęczenie i chodzenie w piżamie do 12.00. A także dylematy: czy spać z dzieckiem, czy na siłę uczyć go samodzielnego lulania w kołysce, czemu on tak często chce jeść - może dokarmić go mlekiem sztucznym? Czemu synek tak mało śpi, czemu ciągle się budzi, czy to jest normalne?

Mam też pozytywne wspomnienia z tego okresu..
Oczywiście wspomnienie wspaniałego męża, który jeździł po zakupy, ogarniał dom a przede wszystkim powtarzał mi ciągle: "to jest normalne", "takie jest rodzicielstwo", "nasze dziecko jest normalne" :-)) Wspaniałą teściową, która gotowała nam i ciągle gotuje pożywne obiadki :-) Pamiętam również naszą cudowną położną środowiskową, która nauczyła nas w mig jak karmić piersią i karmię! Zdjęła mi szwy, które uniemożliwiały pozycję siedzącą, wsparła nas swoją wiedzą w zakresie pielęgnacji noworodka oraz wiedzą psychiczną. Tłumaczyła nam o ogromnej potrzebie bliskości Piotrusia, tłumaczyła jego zachowanie oraz zachęciła byśmy spali razem i cieszyli się bliskością :-) Każda jej wizyta, a było ich cztery ( choć gdybyśmy zadzwonili z pewnością przyjechała by nie raz) dodawała nam skrzydeł. Pierwsze spacery z naszym synkiem sprawiały, że czułam się silniejsza psychicznie.

Na szczęście teraz jest w naszym domu spokój, nie znaczy to, że jest łatwo, ale jest prawdziwy spokój, miłość i radość z rodzicielstwa. Ten trudny okres wiele mnie nauczył i z pewnością był mi potrzebny aby bardziej dojrzewać jako mama. Podejrzewam, że na naszej drodze rodzicielskiej jeszcze nie raz i nie dwa napotkamy na problemy, ale wiem już, że DAMY RADĘ dla naszego ukochanego synka :-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz