Pamiętam jak Piotruś był jeszcze w brzuszku, to szyłam mu rożek i prześcieradło do kołyski. Z jednego ani z drugiego nie skorzystał, bo nie znosił pozycji leżącej, hehe. Szymonek był już mniej wymagający, lulał słodziutko w uszytym przeze mnie rożku, ważnym elementem jego wyprawki był też rogal do karmienia, który sprawdził się znakomicie. Wojtusiowi też coś uszyłam - kokonik do spania. Ponieważ Wojtuś nie będzie miał swojego niemowlęcego łóżeczka do spania, pomyślałam o czymś, co go otuli w naszym dużym łożu rodzinnym ;-)
Początkowo kokon planowałam po prostu kupić, choć jego cena mnie odstraszała. W styczniu jednak okazało się, że mam trochę czasu i sił i chęci i zmierzyłam się z zadaniem. Uszyłam go według kursu z bloga Karmicielka.
Materiał miałam "na stanie", dokupiłam tylko kulkę silikonową do wypełnienia oraz bawełniany sznurek do wiązania. Bawełnę w słonie (całe 2 metry!) otrzymałam kiedyś "gratis" przy okazji zakupu maszyny do szycia. Było to 1,5 roku temu więc leżała długo w pudle, a nie specjalnie podobał mi się ten wzór. Teraz ze względów oszczędnościowych tkanina nadała się idealnie. W połączeniu z granatem wygląda moim zdaniem całkiem nieźle. Mój kokon trochę przypomina kształtem ponton, szablon sama rozrysowałam korzystając z wydrukowanego na kartce A4 wzoru zamieszczonego na blogu Karmicielki. Dlatego myślę, że kształt właśnie odrobinę się różni.
Najtrudniejsze w tym wszystkim było dla mnie wszywanie lamówki, dlatego że szyć musiałam nie po linii prostej a po łukach. O dziwo poszło mi nawet gładko, prułam tylko dwa razy na niewielkich odcinkach ;-D Do środka włożyłam gąbkę i jej przeszycie też nie było najłatwiejsze, następnie przeciągnęłam sznurek, wypełniłam kulką i dopiero zaczęło się najtrudniejsze - zaszyłam powstałe dziury ściegiem krytym ręcznym. Zszywanie poszło bardzo ciężko, bo całość była bardzo nieporęczna do trzymania. Przyznam szczerze, że gdy widzę cenę 110 zł za taki kokon w galeriach internetowych to dziwię się, że tak mało, bo pracy jest sporo przy jego wykonaniu, a materiał też ma swoją cenę.
Do kompletu uszyłam też małą poduszeczkę, starałam się by była jak najbardziej płaska, oraz kołderkę z reszty kawałka słoniowej tkaniny, wypełnioną ociepliną poliestrową. Wiem, że poliester nie jest dobry do kołderek, gdyż jest sztuczny i można się pod taką kołderką spocić. Jednak ponieważ nie jestem jeszcze biegła w szyciu takich pikowanek, nie chciałam już ponosić dodatkowych kosztów. Z resztą pod taką kołderką Wojtuś będzie spał tylko w czasie drzemek. No nic, komplet jest i czeka na młodego obywatela :-) Zobaczymy czy przypadnie mu do gustu ;-)
Przy szyciu tej wyprawki nauczyłam się dwóch ważnych rzeczy: wszywania lamówki ze skosu oraz tworzenia lamówki ze spodu kołderki. Jednak nad tą drugą techniką muszę jeszcze popracować. Kołderkę przepikowałam 12 cm od jej brzegu. Generalnie pikowanie idzie mi ciężko, "kanapka" do pikowania powinna być bardzo dobrze napięta, a mnie się robią buły i tkanina rozciąga mi się w sposób niekontrolowany. Pozostaje mi chyba tylko ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć.
A teraz zdjęcia:
Szymonio też chciał być na zdjęciu :-)
Pozdrowionka!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz