poniedziałek, 19 sierpnia 2013

I po urlopie

Wczoraj po dwóch tygodniach wspaniałego urlopu wróciliśmy z mężem do domu wypoczęci, radośni, z naładowanymi akumulatorami oraz zapałem do dalszej pracy :-) W dzisiejszym poście chciałabym Wam pokazać trochę zdjęć z wyjazdu i opowiedzieć o pięknych miejscach, które zwiedziliśmy.

W pierwszej kolejności pojechaliśmy na weekend do Rzymu, Marcin jest wspaniałym organizatorem, wszystko dokładnie zaplanował. Z mapą w ręku zwiedzaliśmy zarówno miejsca najczęściej odwiedzane przez turystów, ale również boczne, wąskie, niezwykle klimatyczne uliczki i miejsca, których z pewnością nie zobaczylibyśmy podczas zorganizowanej wycieczki.

 
Koloseum


Fontanna di Trevi
Klimatyczne uliczki rzymskie
Źródełko
Most na rzece Tybr
Forum Romanum
Bazylika na Lateranie


Najczęściej podróżowaliśmy pieszo i metrem, szczególnie polecam metro, które jeździ co 4 minuty i jest bardzo wygodnym środkiem transportu. Zwracam jednak uwagę aby być czujnym, ponieważ zwłaszcza w zatłoczonych miejscach łatwo paść ofiarą kieszonkowca (jak wiadomo nie dotyczy to tylko Rzymu). Dwa razy mieliśmy okazję jechać autobusem, natomiast nigdy nie wiadomo w jakich godzinach one przyjadą, ponieważ na rozkładzie widnieje jedynie informacja o zakresie czasowym, np. autobus jeździ w godzinach od 5.00-24.00 :-) takim sposobem na jeden autobus czekaliśmy 40  minut.. Rzym zachwycił mnie bogactwem i pięknem architektury, rzeźby, ich różnorodnością. Jeśli chodzi o znane zabytki, często spotkałam się z tym, że są one bardzo wciśnięte w małe place, wychodzę z jakiejś bocznej uliczki a tu nagle Panteon, dalej fontanna di Trevi, było to zaskakujące. Wszędzie pełno turystów, ciężko zrobić zdjęcie z odpowiedniej odległości, ja akurat nie przepadam za tłumami, wolę miejsca bardziej ustronne i spokojne. Schody Hiszpańskie nie zrobiły na mnie totalnie żadnego wrażenia..ot wielkie schody pełne ludzi, brak kwiatów które widać na każdej pocztówce, dla zasady zrobiliśmy zdjęcie i powędrowaliśmy dalej. Natomiast przeogromne wrażenie zrobiły na nas ruiny term - ogromne, pełne tajemniczości, różnych pozostałości, akurat było tam niewiele turystów.


Termy
Niesamowite, że kiedyś w tak ogromnych przestrzeniach, pięknie i bogato dekorowanych, rozkwitało życie towarzyskie, dzisiejsze baseny termalne przy ówczesnych łaźniach to nic...

Zwiedziliśmy również bazyliki, kościoły, Koloseum, Forum Romanum a także Muzea Watykańskie. Przeraziły mnie kolejki turystów przy wejściach, stali oni w pełnym słońcu chyba ponad połowę dnia. My mieliśmy to udogodnienie, że zakupiliśmy karty Roma Pass - polecamy je każdemu, umożliwiły one nam darmową komunikację przez 3 dni, wejścia do dwóch muzeów za darmo i to bez kolejki (czuliśmy się jak vip-y), oraz zniżki do innych miejsc, naprawdę warto taką kartę wykupić, ponieważ jest to mimo jej wysokiej ceny (34 euro) duża oszczędność. Na przykład samo wejście do Koloseum kosztuje około 17 euro, a ile trzeba wystać w kolejce, to już pisałam. 

Co mi przeszkadzało w Rzymie? Przede wszystkim upał, temperatura i tak nie była wysoka w tym mieście bo 38 stopni, jednak dla nas, którzy źle się czujemy w temperaturze powyżej 25 stopni, było to bardzo ciężkie doświadczenie. Co nam pomagało? Oczywiście odpoczynek, czyli włoska siesta w południe ;-) chłodzenie obolałych nóg w fontannie (tu uwaga na policję) ;-D woda w postaci lodu w butelce..oraz na każdym kroku dostępne dla każdego źródełka, z której leciała pyszna (chyba źródlana) orzeźwiająca bo zimna woda, którą turyści czerpali prosto do butelek i ust :-) Z wspomnianą wodą w postaci lodu wiąże się ciekawe dla nas doświadczenie..przez przypadek kupiliśmy małą butelkę takiej wody. Myśleliśmy, że ona szybko się stopi w takiej temperaturze, natomiast wypiliśmy kilka jej łyków i dalej lód, myślimy sobie wtedy: "ale zrobiliśmy interes kupiliśmy wodę, której nie da się pić" ;-) natomiast dzięki temu, że bardzo wolno się topiła, była ciągle lodowata, przez co wystarczyły dwa łyki na wzmocnienie i starczyła nam na pół dnia. W kolejne dni sami mroziliśmy w zamrażalce butelkę i na następny dzień była gotowa do użytku. Polecam takie rozwiązanie :-) Szczególnie denerwowali nas uliczni sprzedawcy, którzy byli niesamowicie nachalni, wszędzie ich pełno. Najlepsza rada na nich - totalna ignorancja, wystarczy na nich spojrzeć, a już nie dają człowiekowi spokoju.

Zachwyciło nas nocne życie, wszędzie pootwierane sklepiki, pełno klimatycznych knajpek, godzina 23.00 a tu pełno ludzi z małymi dziećmi, człowiek naprawdę czuł się bezpiecznie i dopiero wtedy przybywały mu siły. Doświadczyliśmy tego na własnej skórze. Z Rzymu zapamiętamy jeszcze mnogość skuterów, korki i Włochów prowadzących swoje samochody w dość energiczny, luźny sposób, parkujących jakkolwiek a także turystów przechodzących przez ulicę gdziekolwiek wprost przed rozpędzone samochody. Przy czym wszyscy są tego nauczeni i wygląda na to, że jest bezpiecznie na drogach mimo wszystko. W każdym bądź razie ja nie odważyłabym się tam prowadzić samochodu ;-)


Nocne życie


Nocne życie


Po trzech dniach naprawdę intensywnego zwiedzania, z ulgą zmieniliśmy kierunek świata oraz klimat i polecieliśmy do Anglii, a konkretnie do niedużego miasta Derby w hrabstwie Derbyshire, gdzie mieszka nasza rodzina :-) Tam przywitała nas wspaniała pogoda, oscylująca wokół temperatury 20 stopni, ze słoneczkiem i orzeźwiającym wiaterkiem- czyli z tym co lubimy najbardziej :-D to był już czas bardzo spokojny, spędzany głównie na wypoczynku. Spacerowaliśmy, wędrowaliśmy oraz odwiedziliśmy kilka nowych miejsc. Wśród nich dość nietypowe jak na Anglię Leamington, charakteryzujące się białą architekturą, przywodzącą na myśl nadmorskie miasteczko:



A oto Anglia, jaką kochamy, pół godziny drogi autobusem z Derby plus dwie godziny wędrowania lub ok. 7 minut jazdy kolejnym autobusem, czyli wiejskie miejscowości jak Mappleton, Mayfield plus Ilam i dolina Dovedale. Cisza, przyroda i my... Jednym słowem miejsca, których nie zobaczycie podczas żadnej zorganizowanej wycieczki :-)


Towarzysz w porze lunchu ;-)
Ilam
W drodze do doliny Dovedale
Stepping stones w dolinie Dovedale
Thorpe
Thorpe i oczekiwanie na powrotny autobus
To tyle z moich opowieści, to chyba mój najdłuższy post, mam nadzieję, że będziecie z ciekawością go czytać :-) teraz trzeba brać się do pracy, w głowie pełno pomysłów...już wkrótce będzie prezentacja mojej twórczości, jeśli tylko nie oderwą mnie od niej brudne okna, kurze na półkach, brudne podłogi, i wiele innych miejsc w naszym domu, oczekujących naszej troski ;-D Pozdrawiam Was bardzo serdecznie :-)

3 komentarze:

  1. Piękne wakacje spędziliście. Niesamowite widoki na zdjęciach.
    Pozdrawiam!
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję serdecznie i również pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ech, ta zieloność, małe domku, kamienne murki. Cudo!

    OdpowiedzUsuń