Najważniejszą umiejętnością, którą osiągnął ponad miesiąc temu jest to, że zaczął chodzić i próbuje nawet biegać. Dzięki temu cały dom i podwórko jest na wyciągnięcie jego ręki, pomysł goni pomysł. Rzadko noszę już synka, ponieważ on się tego nie domaga. Wszędzie może dostać się na własnych nóżkach lub z pomocą osoby dorosłej, wtedy łapie za rękę i podtrzymuje się np. na nierównym podłożu, czy przy wchodzeniu/schodzeniu ze schodów. Często jest tak, że on nawet nie chce iść za rękę, dlatego nie pozwalam mu chodzić chodnikiem przy ruchliwej ulicy. Spacerujemy tam gdzie jest bezpiecznie: na podwórku, w lesie, czy bocznej, rzadko uczęszczanej drodze. Oczywiście nadal w użytkowaniu jest spacerówka (prosta parasolka), bo nóżki jak wiadomo szybko się męczą ;-) Piotruś bardzo lubi spacerować w wózku i obserwować otoczenie. Najbardziej lubi spacerować wzdłuż drogi i oglądać mijające nas pojazdy, w lesie natomiast nudzi się (niestety), chce co chwilę wychodzić z wózka i iść w przeciwnym kierunku. W lesie muszę więc go motywować i zachęcam do zbierania gałęzi i szyszek (hehe, taki spacer potrafi trwać godzinę).
Dzięki temu, że Piotrek chodzi mogę w spokoju ugotować obiad, zmyć naczynia, nastawić pranie, wywiesić pranie z dużą pomocą malucha, który podaje mi ciuchy do rozwieszenia lub żabki. A nawet mogę się położyć na chwilkę i zmrużyć oczy :-)
Od ponad dwóch miesięcy synek PRZESYPIA całą noc, potrafi spać 10 godzin i się nie obudzić ani razu. Jest to dla mnie szok nie do ogarnięcia ;-D Zazwyczaj chodzi spać koło godziny 21-22 a wstaje o 7-8.00. A i co najciekawsze, rano nie chce już ssać piersi. Jak tylko się obudzi i powierci w łóżku, zaczyna popłakiwać i wołać bez przerwy "mniam, mniam, mniam". Także trzeba od razu wstawać i podawać śniadanie, zazwyczaj daję mu wtedy ciepłe mleko z musli, ponieważ mogę je najszybciej przygotować. Dopiero od niedawna podaję synkowi mleko modyfikowane, a on nie jest przyzwyczajony by pić samo mleko - lubi dodatki takie jak musli, owoce, czy płatki. A jak mleko przeleci to zjadamy kanapkę, owoc lub jajecznicę.
A propos tego przesypiania nocy..dawniej myślałam, że jak karmię Piotrka piersią to on zawsze będzie się budził z przyzwyczajenia żeby possać. Nadal śpimy razem w łóżku bo w swoim łóżeczku nie chce spać (moja doktor uważała, że dziecko nie będzie się budzić jeśli nie będzie spało ze mną). Wychodzi jednak na to, że nie można myśleć stereotypowo o dziecku, wszystko powinno dziać się naturalnie na tyle oczywiście na ile jest to możliwe.
Czasem zdarzy się, że synek zapłacze w nocy (bo na przykład mama zapaliła światło aby "zlikwidować" komara siedzącego na ścianie, albo tata próbuje więcej miejsca sobie w łóżku zawłaszczyć) jednak wystarczy że przytuli się do mnie lub męża i od razu spokojny zamyka oczka, nawet nie trzeba go nosić.
Ciekawym tematem jest też sposób zasypiania Piotrusia: nowością jest to, że on już rozumie co to znaczy noc. Wyciszamy synka i kładziemy go na łóżku, układamy się obok niego do spania i następuje etap wiercenia się. Polega on na tym, że maluch układa sobie poduszki i przytula się do nich spania i potrafi tak przekładać te poduszki wiele, wiele razy. W końcu zamyka oczka i zasypia :-) Jest to coś wspaniałego i przeuroczego ;-)
Jedzenie jest to temat, który bardzo często spędza sen z powiek rodzicom. U nas nie ma tego problemu bo synek je wszystko. To jest sprawa, z której jestem ogromnie dumna i szczęśliwa. Piotruś ma ogromny apetyt i lubi jeść praktycznie wszystko, gdy jest głodny to od razu woła "mniam, mniam" i wiadomo, że trzeba mu dać coś do jedzenia. Najwięcej maluch zjada po popołudniowej drzemce, więc najczęściej wtedy podaję mu obiad i sama też jem go razem z synkiem. A propos jedzenia to muszę napisać osobny post ponieważ jest to temat, który mnie ogromnie interesuje.
W ostatnim czasie synek uwielbia chodzić do ogródka na owoce, niestety te kończą się powoli. Porzeczki i agrest skończyły się, pojawiają się jeszcze malinki i poziomki, a dojrzewają jeżyny i winogrono :-) Piotrek zjada je w błyskawicznym tempie, nie zdąży czasem połknąć a już pakuje do buzi kolejne ;-D
A jak spędzamy czas? Nadal najlepszymi zabawkami są te dorosłe sprzęty, takie jak mop, miotła, garnki, pokrywki, itp. Nasz synek bardzo lubi wszędzie się wspinać i stawać na wysokościach, np. na swoim krzesełku do karmienia. Pewnego razu przyszedł z podwórka, sam wszedł sobie do krzesełka, sięgnął rączkami po swój kubeczek z wodą i..wypił :-D Czasem urządzamy sobie zabawy plastyczne, rysujemy, albo dziurkujemy kolorowy papier. Jednak zabawami plastycznymi nie jest zbytnio zainteresowany, aczkolwiek mazaniem flamastrami niezmywalnymi owszem (tak, tak, ma swoje zmywalne, ale najlepsze są mamy flamastry - te które trudno potem zetrzeć). Pamiętam jak Piotrek odsunął drzwi do szafy - wszedł do środka, wyciągnął zwinięty w rulon brystol, położył go na podłodze. Po czym z szafki wziął piórnik z kredkami i zaczął je wyciągać - ewidentnie chciał rysować :-)
Piotruś nadal uwielbia książki, jestem z tego powodu ogromnie szczęśliwa. Potrafią go zająć na długi czas, a nawet potrafi sam usiąść i oglądać książkę. Najbardziej jednak lubimy razem oglądać obrazki, recytować krótkie wierszyki i pokazywać przedmioty na poszczególnych stronach. Dzięki temu Piotruś potrafi już powiedzieć wiele słów.
Po rekolekcjach wyciągnęłam z szafy gitarę, której już wiele lat nie używałam i zaczęłam grać synkowi krótkie piosenki i śpiewać. Maluch koniecznie też chce grać na gitarze, na początku ja nie mogłam nic zagrać, bo synek od razu się złościł gdyż on tylko chciał grać :-D Teraz potrafi też słuchać a nawet podrygiwać do piosenek które mu gram i śpiewam. W ruch idzie też bębenek dziecięcy.
Lubimy też wkładać kształty do garnuszka (sortera), burzyć wieże z klocków, bawić się w gotowanie oraz bardzo lubimy drewniane układanki. Zabaw jest naprawdę sporo. Ostatnio nawet udaje mi się z synkiem wykonywać proste ćwiczenia z naklejkami. Od teściowej dostaliśmy wiele różnych książeczek z naklejkami, większość jest dla niego jeszcze zbyt trudna. Jednak wśród nich znalazła się jedna z serii "Naklejkowo" polecana przez czasopismo "Mamo to ja". Jest przeznaczona dla dzieci w wieku 2 lat, ale zawiera piękne ilustracje - proste, nie bajkowe i w takiej samej estetyce utrzymane naklejki. Zadania też są bardzo przyjemne i nieskomplikowane, np. w zagrodzie jest jedna kura, trzeba odnaleźć naklejki z kurami i wkleić je do zagrody, na innej stronie widać dziewczynkę na plaży, trzeba odnaleźć naklejki ze statkami i samolotami i nakleić w odpowiednie miejsce. Wiele zadań udało mi się z Piotrkiem rozwiązać, mimo, że on ich jeszcze nie do końca rozumiał, ale odklejanie i przyklejanie naklejki było dla niego interesujące. Ciężko jest znaleźć w sklepach takie książeczki z naklejkami dla malutkich dzieci, większość z nich jest jeszcze zbyt trudna i jest utrzymana w bajkowej lub po prostu brzydkiej stylistyce, a co jak co ale na szatę graficzną zwracam baczną uwagę (ot takie skrzywienie zawodowe) ;-)
Piotrek doskonale kojarzy już fakty: gdy słyszy dźwięk samolotu, to od razu patrzy w górę, usłyszy dźwięk otwierania bramy, woła: "tata".
Komunikacja też idzie u nas pełną parą :-) Gdy chce iść na dwór, wyciąga z szafy swoje buciki i woła: "buti, buti", rozumie już naprawdę wiele (o ile nie wszystko). Pewnego razu zmywałam w zlewie, Piotrek zniecierpliwiony, że nie poświęcam mu uwagi, wyciągnął z szafki druciany koszyk na owoce i blender (bez ostrej końcówki, którą trzymam poza jego zasięgiem). Usiadł na podłodze koło mnie , zaczął mieszać blenderem w koszyku i głośno buczeć "łoooooooaaaaaaaa". Ja sobie myślę: "o rany, co on robi?", dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że on przecież blenduje :-)))
Piotrek jest bardzo rozmownym dzieckiem, mówi po swojemu dużo. Potrafi też powiedzieć kilka słów, takich jak: bób, buty, ryż, buła, tata, mama. Dzięki książeczkom zna takie słowa jak: las, lis, dzik, łoś i potrafi je powiedzieć. A najbardziej ulubionym słowem jest: "nie" :-D Piotruś używa go bardzo często, potrafimy się więc dogadać, choć nie zawsze, gdyż synuś potrafi być przekorny. Zaczyna się więc wychowywanie..Gdy nie podoba mi się jego zachowanie, mówię mu 3 razy by tego nie robił bo inaczej będzie się działo "to" i "to" i staramy się z mężem być konsekwentni. Na przykład pewnego razu synuś wyciągnął (wyciąganie wszystkiego z szafek w czasie przygotowywania posiłku to normalne zachowanie u Piotrka) łyżkę drewnianą i zaczął uderzać nią w meble z wielkim hukiem. Trzy razy upomniałam go i powiedziałam, że jeśli nie przestanie to mu zabiorę łyżkę. No i musiałam zabrać, podobnie było z chochlą i łyżką cedzakową. Podobnie jest też, gdy łobuziak zaczyna wstawać z krzesełka na dwie nogi lub na stół, wtedy proszę go 3 razy by usiadł inaczej postawię go na podłodze i zazwyczaj tak się kończy. A synek śmieje się w głos, bo myśli że to zabawa, ech ile to cierpliwości potrzeba ;-P Oj niestety nie raz zdarzy mi się krzyknąć na niego, bo brakuje mi cierpliwości i kończy się to płaczem wystraszonego Piotrusia. On ucieka a ja gonię go by go przeprosić i ucałować. Mam zawsze wtedy ogromne wyrzuty sumienia i ogromne pragnienie poprawy swojego zachowania. Nad tą cierpliwością muszę nieustannie pracować.
Chyba Was zanudziłam tymi wszystkimi informacjami i umiejętnościami ;-P wybaczcie, ale ja po prostu jestem zaraz po mężu zakochana w swoim synku ;-D a każdy dzień przynosi tyle niespodzianek, że chciałabym je wszystkie utrwalić i zapamiętać oraz podzielić się nimi z Wami.
Kto wytrwał do końca posta?
Buziaki dla Was :-*
Piotruś już taki duży:) a nad cierpliwością to ja też muszę popracować. A przy mojej Oliwce każde dziecko to aniołek.
OdpowiedzUsuńPiotruś już taki duży:) a nad cierpliwością to ja też muszę popracować. A przy mojej Oliwce każde dziecko to aniołek.
OdpowiedzUsuńNo tej cierpliwości to nigdy nie ma za wiele ;-) Dzieci rosną nie wiadomo kiedy.
UsuńPati, wspaniale, że to wszystko opisujesz.. Mnie tak szkoda, że ostatnich miesięcy Oskara nie miałam czasu opisać..
OdpowiedzUsuńCudownie rozwija się Piotruś, zresztą przecież widziałam go niedawno i widzę, jak rozumnym chłopcem już jest! A wychowywanie? Nieodzowna rola rodziców ;) cierpliwości człowiek może się nauczyć, najważniejsze, że zdajesz sobie sprawę, gdzie granica została przekroczona. U mnie czasem też nerwy puszczają, choć staram się bardzo usilnie tłumaczyć cierpliwie, tlumaczyć, tłumaczyć....
Dużo siły i cierpliwości życzę nam obu ;)
Cudnego macie synka. A Ty Pati masz taką delikatną, dziewczęcą urodę. Śliczna i kochające z Was rodzinka:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło!
Iza