Dzisiaj będzie o tym jak uporałam się albo raczej nie uporałam się z pierwszym w moim życiu quiltem. Zastanawiałam się jak zatytuować ten dzisiejszy post, może powinien nazywać się "Jakich błędów unikać przy szyciu i pikowaniu quiltu" albo "Jak nie należy szyć quiltu", hmm...
W patchworkach i quiltach zakochałam się już ze trzy lata temu. W swoim dorobku mam jednak tylko kilka poduszek uszytych metodą patchworku. Rok temu kiedy urodził się nam drugi synuś zapragnęłam uszyć dla moich chłopców po patchworkowej kołderce na popołudniową drzemkę. I skorzystałam z tutorialu Allison z bloga Cluck Cluck Sew o tutaj. Taki quilt bardzo mi się spodobał, oczywiście postanowiłam użyć innych kolorów i wzorów. Szymonek miał wtedy zaledwie dwa miesiące a ja wstawałam wcześnie rano aby skroić kwadraty podczas gdy dzieci jeszcze smacznie spały. Potem kwadraty kroiłam w trójkąty, zszywałam, znowu kroiłam i tak się to toczyło aż zaczęła zbliżać się wiosna. Chłopcy zaczęli wcześniej wstawać i moje ranne szycie legło w gruzach ;-D Przestawiłam się więc na tryb nocny i tak już zostało ;-)
A teraz trochę o moich błędach jakie popełniłam w czasie szycia quiltu:
1. Niestety nie wiem jak to się stało bo mimo,że używałam specjalnej prostokątnej linijki, noża do tkanin i naprawdę się starałam to niektóre kwadraty zostały krzywo skrojone. Były to tylko milimetrowe odstępstwa a mimo to rzutowały na dalszy proces szycia.
2. W związku z powyższym trójkąty w każdym kwadracie nie zbiegały się ze sobą wierzchołkami.
Powstał więc wierzch nierówny, ale kolorystycznie bardzo mi się podobał i urzekł moje serce. Długo jednak odleżał swoje na półce. W końcu po paru miesiącach skroiłam mu spód oraz ocieplinę poliestrową.
Kolejnym krokiem było spięcie wszystkich trzech warstw w tzw. kanapkę. Wykorzystałam w tym celu multum agrafek oraz bardzo przydatne rady z bloga Long Red Thread tutaj i tutaj. Spięłam swój quilt samodzielnie i gdy próbowałam pikować niestety stopka z górnym transportem ciągle mi się zacinała i szyła w miejscu. Postanowiłam przerwać pracę i poczekać aż zjawią się dodatkowe posiłki, które pomogą odpowiednio naciągnąć kołderkę podczas spinania agrafkami. Teściowa i szwagier dzielnie mi pomagali i kanapka znowu musiała swoje odczekać gdyż w międzyczasie pojawiły się inne projekty do zrealizowania. Sami więc widzicie, że szło mi ewidentnie jak po grudzie.
Kolejna nauka dla mnie - bardzo ważne jest właściwe naciągnięcie wszystkich warstw i dokładne ich spięcie. Brzmi prosto, ale jak tego dokonać? Tego jeszcze nie wiem, hehe.
Wzięłam się z trwogą za ponowne zszywanie quiltu. Tym razem stopka z górnym transportem zacinała się rzadziej, lecz na tyle często, że drobiła ścieg prosty zbyt często i efekt był bardzo nieestetyczny. Brak estetyki potęgowały krzywo zestawione kwadraty, do tego nagle zaczął mi szwankować bębenek w maszynie. Koniec końców zrezygnowałam z szyciu quiltu, sprułam całe pikowanie i uszyłam poszewki na poduszki do domu. Są krzywe, ale cieszą oko swoimi kolorami i puchatą fakturą. Przy pikowaniu poduszek wykorzystałam zwykłą stopkę i nic mi się nie zacinało. Doszłam więc do wniosku, że poprzednia stopka nie pasuje do mojej maszyny. Stopkę miałam z firmy Łucznik a maszynę Juki, może kupno stopki z firmy Juki zmieni w przyszłości ten problem? Mam taką nadzieję, bo na szycie quiltu nadal mam chrapkę, muszę tylko więcej poćwiczyć na poduszkach i troszkę niżej postawić sobie poprzeczkę.
Poduszki są dwie: jedna ma wymiar 50x50 cm a druga 40x40 cm. Pikowałam na odległość stopki od szwów.
Pozdrowionka i do następnego posta! A w następnym poście zaproszę Was do mojej pracowni :-) Bądźcie czujni ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz