We wrześniu planowałam pojechać na imprezę craftową Craftshow do Krakowa i wziąć udział w warsztatach. Niestety nic ciekawego dla siebie nie znalazłam, szczególnie że najbardziej interesowały mnie jakieś warsztaty z tworzenia layoutów. Tymczasem dowiedziałam się, że w listopadzie po raz drugi w Warszawie będzie organizowana impreza Art in town pod patronatem miesięcznika Molly Potrafi. Postanowiłam więc zmienić plany i zrezygnować z Krakowa na rzecz Warszawy. Zwłaszcza, że odbywały się tam naprawdę ciekawe warsztaty, ja mogłam wybrać sobie jedne i wybrałam Layout w pigułce u Ani Komendy.
Przyznam się, że organizacyjnie było to nie lada wyzwaniem wybrać się z dziećmi do Warszawy. W czwartek koło południa wylądowaliśmy z dzieciakami na lotnisku w Balicach, a na drugi dzień wcześnie rano już wyjeżdżaliśmy do Warszawy. Pojechała z nami ukochana teściowa - babcia Masia do opieki nad dziećmi, bo mąż akurat miał zjazd na uczelni (na szczęście w Warszawie). W sobotę rano wybrałam się na warsztaty, niestety los sprawił, że zostawiłam telefon u męża w aucie i przez cały czas z emocji bolała mnie głowa, bo przez 6 godzin nie miałam się jak dowiedzieć jak się mają nasze dzieci i czy Szymonek nie płacze i czy coś zjadł i w ogóle jak Mama sobie radzi, bo może trzeba by się jednak urwać i wrócić ratować sytuację :-)
Poniżej kilka zdjęć z samych warsztatów, zdjęcia pochodzą z fan page'a Art in town:
Te turkusowe koszyczki urzekły mnie. Zrobiła je na szydełku Ania. |
A na tym zdjęciu Ja - nie, nie ta piękna blondynka po prawej, tylko dziewczyna w fioletowym sweterku :-) |
Praca wre ;-) |
A na tym zdjęciu Ania Komenda - bardzo sympatyczna osoba, wszystko nam szczegółowo wyjaśniała. |
Z warsztatów jestem ogromnie zadowolona, bardzo dużo z nich wyniosłam, atmosfera była naprawdę przesympatyczna i nie musiałam się stresować dodatkowo (bo stres miałam, lecz jak już pisałam wcześniej z innego powodu) że czasu mało a tu jeszcze tyle roboty. Czasu było wystarczająo, nie trzeba było się spieszyć tylko na spokojnie można było realizować swój pomysł na layout.
Ania pomogła mi wybrać zdjęcie i doradziła jak je skomponować na papierze. Wybrałam nasze rodzinne zdjęcie z Helu oraz zestaw limonkowo- niebieski. Do wyboru był jeszcze zestaw kobiecy z różem, jednak mnie tutaj bardzo pasował zestaw limonkowy, bo nawet ubrania na zdjęciu kolorystycznie pasowały :-)
Pracę rozpoczęłyśmy od zagruntowania arkusza papieru, a po wyschnięciu zastosowałyśmy pastele olejne rozpuszczalne w wodzie, które pod wpływem wody w sprayu pięknie się rozpłynęły, tworząc tło. Następnie można było ułożyć sobie kompozycję i zacząć dopasowywać dodatki, nie obyło się też bez chlapania :-D
Po powrocie do domu bardzo chciałam oprawić sobie mój scrap. Ponieważ miałam akurat bardzo fajną głęboką ramkę z Ikea w formie kwadratu, postanowiłam ją wykorzystać. Musiałam jednak przyciąć mój layout, ale mimo to bardzo mi się podoba i cieszy moje oko.
Dodam jeszcze na koniec, że udało mi się nawet spotkać i poznać Renię z bloga Dom Artystyczny. Bardzo się z tego cieszę, Renia okazała się bardzą miłą osobą (nie wątpiłam w to), miałam okazję zobaczyć też jej pracownię w Piastowie, w której podziwiałam przepiękne patchworki. Reniu jeśli to czytasz - pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za wspólnie spędzony czas!
To jest mój ostatni listopadowy post, a więc:
Udanego grudnia kochani!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz